🐪 Naziści Na Celowniku Sprawiedliwości

Oczywiście to naziści wymordowali Żydów z Parczewa, ale polscy sąsiedzi dokończyli dzieła. że dziadkowie byli odważni, chcieli sprawiedliwości, równości, lepszej przyszłości dla Rosja liczyła na to, że Kazachstan poprze publicznie jej inwazję na Ukrainę, szczególnie że w styczniu pomogła obecnym władzom w Nur-Sułtan utrzymać władzę po wybuchu krwawych zamieszek. Tymczasem prezydent Kasym-Żomart Tokajew i jego ludzie próbują zachować neutralność, co do szewskiej pasji doprowadza nakręconych wojną z Ukrainą i konfrontacją z Zachodem „patriotów” w już w 2014 roku z dużym niepokojem obserwował, jak Rosja anektuje Krym i rozpętuje wojnę w Donbasie. Obecna inwazja na Ukrainę daje jeszcze większe powody do obaw, acz politycy i urzędnicy kazachstańscy nie krytykują polityki Moskwy. Choć też jej nie popierają publicznie. Podczas głosowań nad rezolucjami ONZ potępiającymi agresję Rosji na Ukrainę Kazachstan wstrzymał się od głosu. Ale wysłał na Ukrainę transport z pomocą humanitarną pod hasłem: "Ukraino, jesteśmy z Tobą". 6 marca na antywojennym wiecu w Ałmaty zebrało się ok. 3 tys. ludzi, którzy śpiewali ukraińskie pieśni i ubliżali Putinowi. Jak na kazachstańskie standardy tego typu oddolnych inicjatyw, zwłaszcza po wydarzeniach styczniowych, to duża liczba. Ale gdy już dwa tygodnie później organizatorzy chcieli powtórzyć wydarzenie, dostali odmowę. Lokalizacja została bowiem już rzekomo zarezerwowana przez „całodzienną” demonstrację zwolenników Powołano nowego premiera. Wojska OKDB mają się wycofaćNur-Sułtan nie chce być postrzegany na arenie międzynarodowej jako nadmiernie związany z Rosją i zawsze był przeciwny zmianom granic w obrębie byłego Związku Sowieckiego. Nie chce też jednak, aby Moskwa uznała, że Kazachowie wykorzystują obecną sytuację do zerwania głębokich stosunków gospodarczych i w dziedzinie bezpieczeństwa. Nie można zapominać, że Kazachstan jest jednym z największych partnerów handlowych Rosji, oba kraje dzieli granica licząca ok. 7,6 tys. km, zaś co piąty mieszkaniec środkowoazjatyckiej jest Rosjaninem lub rosyjskojęzycznym Słowianinem.„Kazachstan nie jest częścią tego konfliktu”Prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew podkreśla, że jego kraj szanuje integralność terytorialną Ukrainy. W artykule opublikowanym w magazynie „National Interest” Tokajew napisał, że choć Kazachstan ma długą granicę z Rosją, to ma również „głęboką tradycję przyjaznych stosunków z Ukrainą”. „Kazachstan chce i jest w stanie kontynuować swoją rolę międzynarodowego mediatora” - dodaje Tokajew. Minister spraw zagranicznych Muchtar Tileuberdi powiedział 5 kwietnia, że jego kraj nie uznaje „ani Ługańskiej Republiki Ludowej, ani Donieckiej Republiki Ludowej". Zarazem podkreślił, że Kazachstan nie przyłącza się do zachodnich starań o nałożenie sankcji na Rosję za jej inwazję na Ukrainę. - Ważne jest dla nas, aby zapobiec negatywnym skutkom sankcji na rozwój naszej gospodarki i ważne jest, aby nasze terytorium nie było wykorzystywane do omijania tych sankcji - powiedział o „wyeliminowanych” uczestnikach protestu. Reuters: Było słychać strzałyNajgłośniej było jednak o wywiadzie wiceszefa administracji prezydenckiej Timura Sulejmenowa dla portalu EurActiv (29 marca). Cieszący się dużym zaufaniem Tokajewa urzędnik potwierdził poparcie Kazachstanu dla integralności terytorialnej Ukrainy i zobowiązał się do pełnej współpracy z międzynarodowymi sankcjami nałożonymi na Rosję ("Kazachstan nie będzie narzędziem do obchodzenia sankcji nałożonych na Rosję"). Sulejmenow powiedział, że jego kraj będzie nazywał to, co Rosja robi na Ukrainie, wojną, niezależnie od tego, co mówi Moskwa, że Kazachstan nie uznał i nie uzna Krymu za część Rosji i że Kazachstan ciężko pracuje nad zróżnicowaniem swoich szlaków eksportowych, aby ominąć terytorium Rosji. „Kazachstan nie jest częścią tego konfliktu. Owszem, należymy do Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, ale jesteśmy niezależnym państwem z własnym systemem i będziemy przestrzegać ograniczeń nałożonych na Rosję i Białoruś. Nie chcemy i nie będziemy ryzykować, że zostaniemy wrzuceni do tego samego koszyka” - zaznaczył wiceszef prezydenckiej administracji. Dodał, że status niepodległego kraju, jak i członkostwo w ONZ są ważniejsze niż członkostwo w kierowanej przez Moskwę EaWG i Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ). Choć to przecież oddziały OUBZ pomogły Tokajewowi zapanować nad zamieszkami i dokonać pałacowego przewrotu w i Putin. Suma wszystkich strachówZarazem nie można zignorować słów Sulejmenowa, że Kazachstan „będzie nadal inwestował w Rosji i przyciągał inwestycje z Rosji: nie ma innej drogi dla naszej gospodarki”. Dodał, że „zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby kontrolować wszelkie inwestycje osób lub podmiotów objętych sankcjami w Kazachstanie i to chcieliśmy przekazać Europejczykom w sposób otwarty". Zapewnił jednak, że władze jego kraju pracują nad zmianą przepisów w taki sposób, by móc współpracować z Rosją bez naruszania gesty...Jeśli ktoś na Zachodzie zaczął uważać, że wywiad Sulejmenowa zapowiada wystąpienie Kazachstanu po stronie Ukrainy, to musiał zmienić zdanie, już kilka dni później. 2 kwietnia Tokajew rozmawiał telefonicznie z Władimirem Putinem. Według komunikatu wydanego przez biuro prezydenta Kazachstanu, obaj przywódcy wyrazili "wspólne zrozumienie dla wyjątkowego znaczenia osiągnięcia porozumień w sprawie neutralnego, nieblokującego i niejądrowego statusu Ukrainy" (to jedne z żądań Kremla wobec Kijowa). Następnego zaś dnia służba bezpieczeństwa oświadczyła, że zatrzymała człowieka, któremu bliżej nieokreślona agencja wywiadu zagranicznego zleciła zabójstwo prezydenta Tokajewa. Komitet Bezpieczeństwa Narodowego (KNB), w barwnym, za to mało szczegółowym oświadczeniu stwierdził, że podejrzany obywatel A. planował ponadto zabicie kilku innych wysokich rangą urzędników. Na nagraniu wideo z rzekomego aresztowania widać zamaskowanych funkcjonariuszy, którzy w małym mieszkaniu sprawdzają zamontowany karabin snajperski i duże ilości dolarów amerykańskich. W komunikacie wspomniano też – co charakterystyczne - że rzekomy zamachowiec planował „zalanie sieci społecznościowych antyrosyjską propagandą”.Czy Kazachstan pomoże Rosji ominąć sankcje? Wysoki rangą urzędnik wyjaśniaJeszcze 15 marca dwa blogerzy kazachscy znani z krytyki Rosji dostali wyroki po 5 lat więzienia za swoje wpisy w Internecie, w których rzekomo rozniecali nienawiść etniczną do Rosjan. Obaj krytykowali aneksję Krymu i okupację Donbasu, jak też od niedawna inwazję na Ukrainę. Wzywali władze swego kraju do unikania zacieśniania współpracy z Rosją. Sprawy przeciwko nim wszczęto jeszcze w 2019 roku, jednak takie surowe wyroki właśnie teraz są niewątpliwie pewnym sygnałem wysłanym przez władze Kazachstanu, podobnie jak sprawa rzekomego zamachowca „rusofoba” z walizką warto przypomnieć, że gdy Rosja uderzyła na Ukrainę, premier Michaił Miszustin przebywał z wizytą w Kazachstanie, dokąd przyleciał na posiedzenie Euroazjatyckiej Rady Międzyrządowej. 25 lutego przyjął go prezydent Kasym-Żomart Tokajew. Jak podało biuro prezydenckie rozmawiano o "wspólnych wysiłkach w celu zapobieżenia zmniejszeniu obrotów handlowych między dwoma narodami w związku z eskalacją sytuacji na Ukrainie i sankcjami międzynarodowymi nałożonymi na Rosję". Potem Kazachstan postanowił używać rosyjskich rubli do uiszczania opłat celnych w handlu dwustronnym, po tym jak sankcje Zachodu nałożone na Rosję w związku z jej inwazją na Ukrainę uniemożliwiły używanie innych walut obcych. Biuro premiera Kazachstanu oświadczyło 18 marca, że sankcje, które obejmują zablokowanie Rosji dostępu do systemu komunikowania transakcji finansowych SWIFT, wymusiły takie posunięcie, chociaż handel z Armenią i Kirgistanem, innymi członkami Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, będzie nadal prowadzony w dolarach amerykańskich....nie przekonały MoskwyWielu rosyjskich publicystów jest jednak złych na Kazachstan za jego stanowisko w sprawie wojny. Są przekonani, że Tokajew uratował władzę w styczniu tylko dzięki interwencji rosyjskiej, a teraz okazuje niewdzięczność. Nie brakuje ostrych ataków i gróźb. Na przykład w artykule z 1 kwietnia jeden z dziennikarzy powiązanej z rosyjskimi służbami, skrajnie szowinistycznej agencji Regnum nazywa Kazachów „małymi nazistami” (tymi „dużymi” są oczywiście Ukraińcy) i grozi, że „Kazachstan jest na drodze do stania się drugą Ukrainą”. Za co Rosjanie tak się wściekają na Kazachów, nie licząc faktu, iż Nur-Sułtan nie uznaje „republik ludowych” w Donbasie, nie zmienia zdania ws. Krymu i nie chce zignorować zachodnich sankcji nałożonych na Moskwę i Mińsk? Otóż w Kazachstanie władze wydają zgodę na wiece proukraińskie, pozwalają swoim obywatelom organizować pomoc humanitarną dla Ukrainy, ale nie dla (okupowanego przez Rosję) Donbasu, wreszcie tolerują (zdaniem Moskwy) „rusofobów”, pozwalając im tworzyć nowe partie wycofała wszystkich żołnierzy z KazachstanuOczywiście politycy rosyjscy nie idą tak daleko w swych komentarzach do polityki Kazachstanu. Trudno sobie zresztą wyobrazić, że Moskwa właśnie teraz miałaby otwierać drugi front. Co nie znaczy, że nie zapamięta obecnej postawy władz w Nur-Sułtan. Jeszcze w przed styczniowym kryzysem w Kazachstanie, rosło napięcie między obu krajami w związku z coraz agresywniejszą retoryką rosyjskich publicystów i polityków odnośnie konieczności poskromienia „kazachskiego nacjonalizmu”. Kazachstan może obawiać się, że w przyszłości Moskwa wykorzysta liczącą ok. 20 proc. mniejszość rosyjskojęzyczną w tym kraju. Co groźniejsze, to zwarta populacja - w kilku północnych prowincjach wynosi 30-50 proc. ludności - w niektórych przypadkach jest to większy odsetek niż samych Kazachów. W Rosji od dawna pojawiają się wezwania, żeby „przyłączyć” te obszary do w bunkrze Putina. Klęska „prawosławnego Watykanu”Kazachowie pamiętają, że Putin od dawna powtarzał, iż państwo ukraińskie to jakieś wynaturzenie. Pamiętają też, że latem 2014 roku – gdy w Donbasie toczyła się krwawa wojna z Ukraińcami - na spotkaniu z uczestnikami letniego obozu młodzieżowego nad Jeziorem Seliger, Putin wychwalał ówczesnego przywódcę Kazachstanu, dorzucając jednak zdanie, że "przed Nursułtanem Nazarbajewem Kazachstan nigdy nie był państwem". To rozwścieczyło Kazachów. W Internecie pojawiło się określenie "Putler", a duże zasięgi zyskała akcja pod hasłem "Wyślij podręcznik historii Putinowi". Kazachów ubodło, że Putin potraktował ich jak bandę koczowników bez państwa. Przypominali, że po erze podbojów Czyngis-chana na terenach współczesnego Kazachstanu panowała Złota Orda, a potem, na jej gruzach powstał Plemienny Związek Kazachów. Gdy w XIX w. Rosjanie podbili Azję Środkową, na terenie obecnego Kazachstanu utworzyli Kraj Stepowy, włączając w jego granice ziemie guberni omskiej i orenburskiej (to dziś tereny Kazachstanu z największym odsetkiem Rosjan).Dywersyfikacja po kazachskuW czasach sowieckich Rosjanie zwykli określać południowy region Sojuza jako "Azję Środkową i Kazachstan", ponieważ w tym ostatnim mieszkało wyjątkowo dużo rosyjskojęzycznych Słowian (głównie Rosjan). Jednak ze względu na ich masowe wyjazdy od lat 90. XX w. i wyższy przyrost naturalny wśród Kazachów, sytuacja się zmienia. Pod względem etnicznym Kazachstan zmierza w kierunku upodobnienia się do innych państw Azji Środkowej, w których zdecydowaną większość ludności stanowi tytułowa narodowość. Jak zauważa Paul Goble w swoim tekście w Eurasia Daily Monitor, „być może nawet ważniejsze jest to, że - jak niedawno zauważyła Gulnar Dadabajewa, kazachska specjalistka w dziedzinie budowania narodu - Kazachstan upodabnia się do Ukrainy i innych krajów Europy Wschodniej w tym sensie, że on również z powodzeniem buduje tożsamość narodową w oparciu o kulturę, historię i język, a nie tylko o terytorium, jak stara się to robić Federacja Rosyjska. Te rozbieżne wzorce budowania narodu, jak twierdzi autorka, leżą u podstaw konfliktu Moskwy z Ukrainą i wskazują na podobne problemy w relacjach Rosji z Kazachstanem w przyszłości. O ile autorka ma rację, Kazachstanowi grozi to, że stanie się drugą Ukrainą w podwójnym sensie, zarówno jako kolejny kraj, który szybko oddala się od Rosji, jak i ten, którego Rosja prawdopodobnie nie będzie w stanie zatrzymać, pomimo zagrożenia, jakie to odejście stanowi dla jej własnego wyobrażenia o sobie”.Nafciarze z Zatoki nie chcą zrazić do siebie RosjiDążenie Rosji do fizycznego de facto unicestwienia Ukrainy i Ukraińców daje Kazachom do myślenia. Tym bardziej, że słynna koncepcja „ruskiego miru” obejmuje nie tylko Rosjan, Białorusinów i Ukraińców, ale i rosyjskojęzyczne prowincje Kazachstanu. Obecne zachowanie tego kraju wynika z obaw, że może paść ofiarą dynamicznie zmieniającego się krajobrazu geopolitycznego. Ujął to konkretnie, w wywiadzie dla niemieckiego dziennika „Die Welt” (28 marca) wiceminister spraw zagranicznych Roman Wasiljenko, stwierdzając, że Kazachstan nie chce stać się przypadkową ofiarą politycznie motywowanej wojny gospodarczej. "Jeśli pojawi się nowa żelazna kurtyna, nie chcemy się za nią znaleźć" – powiedział wiceszef kazachstańskiej dyplomacji. Kazachowie wiedzą, że jeśli zostaną po złej stronie nowej żelaznej kurtyny, to mogą zostać pochłonięci przez Rosję. Zresztą dlatego już teraz dążą do zmniejszania zależności od sąsiada. Obecnie ponad 90 procent ropy naftowej z Kazachstanu przechodzi przez Rosję, ale jak zauważył cytowany wcześniej Sulejmenow, administracja usilnie pracuje nad zmianą tego stanu rzeczy, spoglądając zarówno na wschód w kierunku Chin, jak i w kierunku Południowego Kaukazu. Niedawno podpisano porozumienie z Gruzją w sprawie rozszerzenia wymiany handlowej. To samo Kazachstan chce zrobić z Azerbejdżanem, zwiększając możliwości żeglugowe na Morzu Kaspijskim. W obu przypadkach chodzi o możliwość ominięcia w wymianie handlowej ze światem „trędowatej” ofertyMateriały promocyjne partnera

Na celowniku znaleźli się politycy Według służb USA, Rosja przygotowała listę osób do aresztowania lub zabicia po wkroczeniu na Ukrainę - donosi portal dwumiesięcznika Foreign Policy.

Opublikowano: 2015-05-10 12:20:22+02:00 · aktualizacja: 2015-05-11 12:19:50+02:00 Dział: Historia Historia opublikowano: 2015-05-10 12:20:22+02:00 aktualizacja: 2015-05-11 12:19:50+02:00 fot. wkipedia/ Adrian Grycuk/CC BY-SA pl W koszalińskiej delegaturze szczecińskiego IPN powstaje lista osób biorących udział w eksterminacji w niemieckim nazistowskim obozie zagłady w Treblince. Zamordowano tam ok. 750 tys. osób, głównie Żydów, ale także Polaków oraz osoby innych narodowości. Śledztwo IPN dotyczy ludobójstwa dokonywanego od lipca 1942 r. do 1944 r. przez funkcjonariuszy niemieckich władz okupacyjnych. Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie wszczęła je w 2005 r., a koszalińska delegatura przejęła je dwa lata temu. Głównym zadaniem śledztwa jest ustalenie sprawców, którzy dokonywali aktów ludobójstwa w obozie Treblince i w tamtejszym obozie karnym — mówi PAP prokurator prowadzący śledztwo Krzysztof Bukowski. W opinii Bukowskiego, tworzenie list załogi zespołu obozów jest zdecydowanie łatwiejsze niż poznanie ich ofiar. Jak przyznał, udało się już ustalić „w miarę pełne” listy esesmanów i wachmanów; to ok. 40 esesmanów niemieckich i austriackich, a także ok. 120 wachmanów, w większości narodowości ukraińskiej, ale także rosyjskiej i litewskiej. Zdecydowana mniejszość załogi obozu została po wojnie osądzana — mówi Bukowski. Żadnej kary śmierci sądy niemieckie i austriackie, do których dotarłem, nie orzekły. Z informacji, które posiadam wynika, że sąd ZSRR wydał na jednego z wachmanów wyrok śmierci, który wykonano — dodaje. Najtrudniejszą rzeczą jest jednak próba stworzenia listy osób, które straciły tam życie — mówi prokurator. Całe transporty przybywające do obozu zagłady nie były spisywane, a więźniom nie przydzielano numerów. Tam ludzie trafiali tylko w jednym celu, mieli być uśmierceni — dodaje. Jak zeznał jeden ze światków, Niemcy prowadzili jakąś formę ewidencji, ale została ona prawdopodobnie zniszczona - mówi Bukowski. Spośród ok. 750 tys. zamordowanych więźniów różnej narodowości udało się przywrócić tożsamość ponad stu. Znanych z imienia i nazwiska, a także miejsca pochodzenia, mamy niewiele osób, to łącznie ponad sto nazwisk z całego kompleksu obozowego. Udało się ją ustalić na podstawie wcześniejszych zeznań osób, które już niestety nie żyją. Niedawno przesłuchaliśmy ostatniego uczestnika powstania, które wybuchło w obozie w sierpniu 1943 r., i uzyskaliśmy od niego trochę nowych informacji — powiedział prokurator. Poznanie dużej liczby ofiar jest raczej niemożliwe — ocenił Bukowski. Miejmy nadzieję, że po wyrokach na oprawców, które otrzymujemy, a wydane zostały po wojnie przez sądy niemieckie, austriackie i polskie, ta liczba się jednak zwiększy — dodał. Zdaniem Bukowskiego, 750 tys. ofiar zamordowanych w Treblince to jedynie szacunkowa liczba, która może być w rzeczywistości wyższa. W niektórych opracowaniach mówi się nawet o 915 tys. ofiar — zaznaczył. Liczba ofiar obozu jest uśredniona. Oszacowano ją na podstawie listów przewozowych, które uratował przed zniszczeniem jeden z kolejarzy polskich — wyjaśnił prokurator. Do obozu wjeżdżały osoby, które miały imię, nazwisko, rodzinę i uczucia, a później po przejściu męki, poniżenia i upodlenia nie zostawało z nich nic. Nawet popiół, który został z ich ciał po spaleniu, był rozbijany i przysypywany piaskiem — dodał Bukowski. Ostatnio z materiałów archiwalnych uzyskałem relację osoby, która opisywała, jak wyciągała z komory gazowej ciało Janusza Korczaka i dzieci, którymi się opiekował — mówi. ansa/PAP Polecamy książkę profesora Donalda McKale’a pt.„Naziści. Na celowniku sprawiedliwości”. Jest to przenikliwa analiza losów nazistów po II wojnie światowej. Z płynnej i precyzyjnej narracji wyłania się wstrząsająca opowieść o gorzkim kontraście między długoletnimi cierpieniami ofiar a beztroskim życiem zbrodniarzy. Publikacja dostępna na stronie:
"Antypolonizm" na celowniku służb. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny chwalił na Twitterze bratanicę sołtysa Malinowskiego, 80-letnią Filomenę Leszczyńską, w której Chociaż od czasu oficjalnego zakończenia drugiej wojny światowej mija 70 lat, to hitlerowcy stale nie pozwalają o sobie zapomnieć. Dowodów nie trzeba daleko szukać. Jeszcze pod koniec marca (!) okazało się, że archeolodzy znaleźli w środku argentyńskiej dżungli dziwne bunkry, które najprawdopodobniej miały być schronieniem dla nazistowskich oficjeli. Ale w zasadzie nie ma się czemu dziwić. Tuż po zakończeniu największego konfliktu w dziejach świata za zbrodniarzy wojennych uznano 160 tys. ludzi. Jedynie 60 tys. stanęło przed sądem, a jedną trzecią skazano. Liczby mówią same za siebie. Niemieccy zbrodniarze uciekali przed karzącą ręką sprawiedliwości najdalej, jak tylko mogli. I wcale nie szło im to najgorzej. Wielu z nich do tej pory uniknęło sądu. Przyjrzyjmy się bliżej znalezisku ekipy naukowców z Buenos Aires, którzy zaczęli węszyć w dżungli głównie ze względu na lokalne legendy. Do odkrycia doszło na terenie parku Tey Cuaré, nieopodal siedmiotysięcznego miasteczka San Ignacio. Jak relacjonuje argentyński dziennik „Clarín”, żeby dojść do bunkrów, trzeba się wspinać stromymi ścieżkami, a drogę torować przy użyciu maczet. Po dotarciu na miejsce podróżnik zobaczy trzy budynki, których ściany mają grubość kilku metrów. To lokale mieszkalne i magazynowe, ale wśród nich można znaleźć nawet punkt widokowo-obserwacyjny. Z jednej strony, gęsta dzika dżungla, z drugiej - granica z Paragwajem, którą można było w każdej chwili błyskawicznie przekroczyć. Tak na wszelki wypadek. - To miejsce dogodne do obrony, trudno dostępne, gdzie można żyć w ukryciu. Wierzymy, że znaleźliśmy schronienie nazistowskich liderów - powiedział Daniel Schávelzon z Uniwersytetu w Buenos Aires Agencji Reutera. W okolicy znaleziono niemieckie monety z lat 1938-1941 oraz porcelanę opatrzoną wymownym podpisem „Made in Germany”. Naukowcy podkreślają, że wybudowanie schronu wymagało wiele wysiłku, a rozwiązania architektoniczne na pewno nie były stosowane przez miejscowych. Jak relacjonuje „Clarín”, budynki powstały w pierwszej połowie 1940 r., ale najprawdopodobniej nikt nigdy ich nie zamieszkiwał. Dlaczego? Bo wcale nie było takiej potrzeby. Argentyna za czasów rządów Juana Domingo Peróna z otwartymi rękami przyjmowała zbrodniarzy wojennych III Rzeszy. To dlatego oni tak chętnie tam wyjeżdżali, w końcu to miejsce dawało im poczucie bezpieczeństwa. Jechali, mimo że podróż wcale nie należała do najlżejszych - w końcu Berlin od Buenos Aires dzieli (w linii prostej) grubo ponad 11 tys. km. O powojenny los swoich kolegów z SS najprawdopodobniej postanowił zadbać już sam Heinrich Himmler, który osobiście odpowiadał za eksterminację Żydów w Europie. Jak głosi plotka, to on zajął się organizacją słynnej, a zarazem owianej tajemnicą, organizacji ODESSA (Organisation der ehemaligen SS-Angehörigen, czyli Organizacja Byłych Członków SS). Choć niektórzy badacze twierdzą, że działalność tej tajnej siatki jest tylko mitem, a w rzeczywistości za ewakuacją brunatnych przestępców tak naprawdę stali Amerykanie i Watykan. Opinię sceptyków zostawmy jednak z boku i przyjrzyjmy się samej działalności ODESS-y. Jak nietrudno się domyślić, jej głównym zadaniem była organizacja operacji przerzutu Niemców, a także nazistów innych narodowości, w bezpieczne miejsce, czyli do Ameryki Południowej oraz do krajów arabskich. Do przeprowadzenia takiej akcji trzeba było środków finansowych, których niedługo po zakończeniu wojny hitlerowcom nie brakowało. Tyle że te bajeczne bogactwa - przynajmniej jeśli chodzi o ucieczkę za ocean - trzeba było w jakiś sposób przerzucić przez Atlantyk. Nie było to tak proste jak dziś - w końcu system bankowych operacji międzynarodowych SWIFT powstał dopiero w 1973 r. Potrzebne było do tego wsparcie przychylnego rządu. Kooperacja finansowa między III Rzeszą a Argentyną zaczęła się jeszcze podczas wojny. Mowa zarówno o niemieckich koncernach i bankach, jak i majątku prywatnym. Już w 1942 r. Joseph Goebbels zdeponował ponad 12,8 mln dol. w jednym z banków Buenos Aires. Zresztą, jeśli chodzi o lokowanie środków, dla hitlerowców Argentyna była numerem dwa zaraz po Szwajcarii. Nazistowskie okręty podwodne miały często lądować nocą przy ujściu Rio de la Plata (przy nim leży Buenos Aires). Podobno były po brzegi wypełnione złotem, srebrem oraz diamentami, których strzegli niemieccy agenci. Silvano Santander, publicysta i poseł argentyński, stwierdził w 1955 r., że w czasie upadku III Rzeszy do jego kraju trafiło bogactwo o wartości 8 mln amerykańskich dolarów. Najprawdopodobniej te wiadomości są wyssane z palca, ale przecież w każdej plotce kryje się ziarnko prawdy...Wróćmy jednak do domniemanej działalności ODESS-y i osób, które były objęte gwarantowaną przez nią ochroną. Chociaż nie ma pewności, czy organizacja założona przez Heinricha Himmlera rzeczywiście istniała, to jedno jest jasne jak słońce: zbrodniarze hitlerowscy uciekali ze Starego Kontynentu najczęściej przez Włochy. W praktyce miały im pomagać Międzynarodowy Czerwony Krzyż, Watykan i Amerykanie. Taką tezę lansuje w swojej książce Gerald Steinacher, historyk z Południowego Tyrolu, autor książki „Naziści w ucieczce. Jak nazistowscy zbrodniarze wojenni w latach 1946-1955 uciekali przez Włochy za morze”. Początek drogi nazistowskich uciekinierów zaczynał się głównie w Austrii i na południu Niemiec. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że było tam pełno uchodźców - jeńców wojennych, Żydów czy ludzi wysiedlonych, którzy po koszmarze wojennym szukali lepszego jutra - wcale nietrudno było wtopić się w tłum hitlerowskim oprawcom. Kluczem do wolności okazała się przełęcz Brenner na granicy austriacko-włoskiej. Z biegiem czasu trasa uciekinierów doczekała się konkretnego określenia. Nazywano ją linią szczurów albo klasztornym szlakiem. Tę drogę ucieczki wybrało 90 proc. nazistowskich zbrodniarzy. Na całym procederze zarabiali przede wszystkim górale, którzy doskonale znali trasę przez Alpy. „W przypadku Żydów przewodnicy czekali, aż zbierze się sześć osób, które przeprowadzano za ryczałtową opłatę 4 tys. szylingów. Znani narodowi socjaliści musieli zapłacić znacznie więcej: po tysiąc szylingów na głowę” - pisze Steinacher. Zdarzało się, że po drodze, w tym samym miejscu, nocowali Żydzi zmierzający do Palestyny i ich oprawcy z czasów drugiej wojny światowej. Rzesze zbrodniarzy znajdowały schronienie głównie na terenie Tyrolu Południowego (inna nazwa to Górna Adyga, region w północnych Włoszech przejęty od Austrii po I wojnie światowej) ze względu na niemieckojęzyczną ludność, która przychylnie spoglądała na uciekających hitlerowców. Uciekinierzy podszywali się pod miejscowych, bo na ich korzyść działał układ Mussoliniego z Hitlerem zawarty jeszcze w roku 1939. Porozumienie zakładało, że miejscowi Niemcy mogli zrzec się włoskiego obywatelstwa i przenieść się na tereny III Rzeszy. Po wojnie ci ludzie byli formalnie bezpaństwowcami, którzy dysponowali prawem do paszportów Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Z punktu widzenia hitlerowskich zbrodniarzy uciekinierów nie mogło być lepiej. Zresztą burmistrz miejscowości Tramin pomagał w ewakuacji. Wystarczyło wystawić nazistom dokumenty z nową tożsamością. A włodarz dysponował oczywiście odpowiednią ilością czystych blankietów. Swoje trzy grosze do sprawy dorzucił też Perón. On też pomagał hitlerowcom zacząć drugie życie. Zgodnie z informacjami zawartymi w archiwach tajnych służb z Chile i Brazylii argentyński prezydent miał sprzedać 10 tys. niewypełnionych paszportów ODESS-ie. Poza tym, odkąd w 1938 r. Perón trafił na Stary Kontynent jako obserwator wojskowy, wcale nie krył swojego zafascynowania narodowym socjalizmem czy autorytarnym kultem Benita Mussoliniego. Ale nie tylko przywódca Argentyny przyłożył rękę do pomocy zbrodniarzom. Jeszcze na rok przed zakończeniem wojny amerykański wywiad wnioskował, że władze Międzynarodowego Czerwonego Krzyża były sterowane przez niemiecką agenturę. Organizacja musiała wiedzieć o masowej zagładzie przeprowadzanej przez Niemców najpóźniej w roku 1943. Jak wiadomo, MCK nie uczynił jednak nic, by pomóc ofiarom hitlerowców. „Jest relatywnie jasne, że Paul Ruegger, prezydent Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, wiedział o nadużyciach. Był wielkim germanofilem, podobnie jak jego poprzednik Carl Jacob Burckhardt. Obaj nastawieni byli antysemicko. Pewne sympatie dla sprawy nazistów w MKCK z pewnością istniały” - stwierdził Gerald Steinacher w wywiadzie dla niemiecko-austriackiej telewizji 3Sat. Jakie było oficjalne stanowisko MKCK? Organizacja podkreślała, że konwencja genewska (to ona wprowadziła w 1864 r. Czerwony Krzyż do prawa międzynarodowego) dotyczyła jedynie jeńców wojennych. Ale nawet jeśli weźmiemy pod uwagę potencjalny antysemityzm kierownictwa i germanofilię, o których mówił Steinacher, to pozornie trudno zrozumieć zaangażowanie w pomoc dla nazistów Amerykanów czy Watykanu. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że tuż po zakończeniu drugiej wojny światu groził kolejny konflikt zbrojny. I to najprawdopodobniej taki, o jakim nikomu się dotąd nie śniło. Tym razem na linii Stalin - reszta świata. Władze kościelne doskonale zdawały sobie sprawę z zagrożenia, jakie niósł ze sobą komunizm. A zbrodniarze hitlerowscy byli przecież specjalistami od walki z czerwoną zarazą. Wiedzieli o tym nie tylko każdym razie tuż po zakończeniu wojny sporą rolę w całym procederze na pewno odegrał austriacki biskup Alois Hudal, autor książki „Fundamenty narodowego socjalizmu”, którą zadedykował Führerowi. Duchowny liczył, że uda mu się sprowadzić hitlerowskie Niemcy na katolicyzm. Ba, dostał nawet złotą odznakę partyjną NSDAP. I najwidoczniej wcale o tym nie zapomniał, kiedy wojna się skończyła. W tym czasie Watykan powołał do życia instytucję Pontifica Commissione Assistenza, która przyznawała dokumenty tożsamości. Co prawda były one respektowane jedynie w kilku krajach, niemniej realnie przyczyniły się do pomocy w ucieczce nazistowskich zbrodniarzy. Jeden z listów polecających tej instytucji załatwił sobie sam Adolf Eichmann, zbrodniarz, który zajmował się koordynacją i wykonaniem planu ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Za Eichmanna poręczył ks. Eduard Dömöter - bliski współpracownik biskupa Hudala. Z kolei sam Hudal pomagał z ramienia Watykanu internowanym Niemcom w ramach Assistenza Austraica. Ale w tym wypadku „pomoc” nie jest najlepszym określeniem. Mówiąc wprost: biskup ratował zbrodniarzy wojennych przed sądem. W jego domu ukrywało się nawet pięciu zbiegów jednocześnie. To duchowny zorganizował ucieczkę Franza Stangla, Austriaka, który był komendantem obozów śmierci w Treblince i Sobiborze. Pomoc Hudala jest na tyle gorącym tematem, że historycy do tej pory dyskutują, czy o całym procederze wiedzieli papież Pius XII i jego następca Paweł VI - duchowny, który nadzorował działalność Pontifica Commissione. Najprawdopodobniej wiedział. Amerykanie pewnie też, skoro załatwiali swoim agentom ewakuację tą samą drogą, którą uciekali zbrodniarze wojenni. Zapewne świat do tej pory nie rozliczyłby wielu zbrodniarzy, którym udało się zbiec z Europy, gdyby nie działalność dociekliwych historyków i ludzi określanych mianem łowców nazistów. Chyba najsłynniejszym z nich był Szymon Wiesenthal, człowiek, który na własnej skórze odczuł Holokaust, a za cel swojego życia obrał odnalezienie ukrywających się hitlerowców. To on doprowadził do ujęcia i osądzenia Adolfa Eichmanna. I to on odkrył ODESS-ę. - Na jego trop [Eichmanna - red.] wpadłem w 1953 r. i nikt mi wtedy nie wierzył. Dopiero w 1959 r. zaczęto mówić o tym w Izraelu, poza tym jeden prokurator niemiecki zawiadomił rząd Izraela o tym, że Eichmann prawdopodobnie ukrywa się w Argentynie - wspominał Wiesenthal w wywiadzie udzielonym w 1999 r. dla magazynu „Nigdy Więcej”. - Był bardzo zdyscyplinowany i ślepo wierzył partii, jestem pewien, że gdyby jego przełożony powiedział: Weź książkę telefoniczną i zabij wszystkich ludzi na „P” lub na „K”, to on by to zrobił. Eichmann został osądzony i powieszony przez władze Izraela. Agenci Mosadu dopadli go 11 maja 1960 r. w Buenos Aires. Oficjalnie nazywał się wtedy Riccardo Klement. Wpadł, bo czuł się na tyle pewnie, że ułatwiło to agentom porwanie - oficjalnie Argentyna nie zgodziłaby się na ekstradycję. W każdym razie Eichmann podszedł do mężczyzny, który naprawiał samochód nieopodal jego domu. Kiedy tylko znalazł się obok nieznajomego, ten wciągnął go do rowu. Stamtąd został zabrany na lotnisko i błyskawicznie przetransportowany do Jerozolimy. Wyrok śmierci wykonano 1 czerwca 1962 r. Prochy zbrodniarza wysypano do morza, by nikt nigdy nie mógł postawić mu pomnika. Ale wielu kolegów Eichmanna miało o wiele więcej szczęścia. Wśród tych, którzy wymknęli się wymiarowi sprawiedliwości, był chociażby Aribert Heim, którego więźniowie obozu KL Mauthausen--Gusen, ze względu na wyjątkowy sadyzm, nazywali Doktorem Śmierć. - Dr Heim miał zwyczaj sprawdzać stan uzębienia ofiar. Jeśli ktoś miał zdrowe zęby, wtedy doktor uśmiercał go zastrzykiem, odcinał głowę, zostawiał ją w krematorium na parę godzin, żeby odpadły z niej wszystkie miękkie części, a później preparował czaszkę dla siebie albo znajomych, aby służyła jako ozdoba biurka - zeznał Josef Kohl, jeden z więźniów, który przeżył obóz. Psychopata i sadysta pokroju Heima przeżył wojnę i przez lata zwodził wymiar sprawiedliwości i łowców nazistów. Po latach okazało się, że podobno zmarł w 1992 r. w Egipcie na raka odbytu. Odkąd dowiedział się, że jest poszukiwany, ukrywał się w Ameryce Południowej, na Bałkanach i w Danii, by wylądować w Egipcie. Miał przejść na islam i zmienić nazwisko na Tarek Farid Husajn. Ale nie on pierwszy i nie ostatni przez lata zwodził organy ścigania.
Lista osób, które uzyskały pozytywny wynik z egzaminów wstępnych na aplikacje adwokacką, radcowską, notarialną i komorniczą, przeprowadzonych w dniu 24 września 2022 r. 20.04.2022 Ogłoszenie o egzaminie wstępnym na aplikację adwokacką w 2022 r

Ten pościg za nazistowskimi zbrodniarzami będzie trwał do końca - zapewniają pracownicy Centrum Wiesenthala. Na ich celowniku pozostają Aribert Heim i Alois zbrodniarz podejrzany o skazanie na śmierć 16 tys. Żydów został aresztowany w Budapeszcie po tym, jak dziennikarze brytyjskiego "The Sun" odnaleźli go w węgierskiej informacji, którymi dysponuje Centrum Szymona Wiesenthala, żydowska grupa zajmująca się prawami człowieka i pielęgnowaniem pamięci o Holokauście, 97-letni Ladislaus Csizsik-Csatáry był szefem policji w słowackich Koszycach, w tym czasie okupowanych przez Węgry, i odegrał kluczową rolę w deportacji 300 Żydów latem 1941 r. na Ukrainę, gdzie zostali oni zamordowani. Csizsik-Csatáry jest także podejrzany o pomoc w organizacji wiosną 1944 r. deportacji ponad 16 tys. Żydów do Auschwitz w okupowanej przez Niemców zaskoczony przez dziennikarzy "The Sun", nie spodziewał się, że zostanie jeszcze kiedykolwiek rozpoznany. Dziennikarze brytyjskiej gazety zrobili mu zdjęcia - Csizsik-Csatáry na zakupach zamykający im drzwi przed nosem. Fotografie przedstawiają starego, ale poruszającego się o własnych siłach człowieka. Człowieka, o którym sąsiedzi mówią, że jest przemiłym staruszkiem. Wszyscy bez wyjątku byli w szoku, kiedy usłyszeli o przeszłości "przemiłego staruszka".Csizsik-Csatáry trafił właśnie za kraty. Lubił bić więźniarki batem i patrzeć, jak strażnicy strzelają do rozpaczliwie próbujących uciec ŻydówCentrum Szymona Wiesenthala przekazało węgierskim prokuratorom informacje o Ladislausie Csizsiku-Csatárym. Efraim Juroff, szef izraelskiej sekcji Centrum, która prowadzi operację "Ostatnia szansa" (chodzi o znalezienie i wymierzenie sprawiedliwości jak największej liczbie wciąż pozostających na wolności nazistowskich zbrodniarzy zanim wymrą) powiedział, że potwierdza tożsamość nazisty. - Potwierdzam, że László Csatáry został zidentyfikowany i znaleziony w Budapeszcie. Obecnie zajmujemy się tym, by został zaprowadzony przed oblicze sprawiedliwości. To obowiązek naszej generacji, generacji po Holokauście - powiedział."The Sun" napisał, że Csizsik-Csatáry uciekł z Koszyc (które wówczas nazywały się Kassa), kiedy alianci odnieśli zwycięstwo, a on sam został skazany na śmierć za zbrodnie wojenne. Uciekł do Kanady, gdzie - podobnie jak wielu innych nazistów w innych krajach - stworzył nową tożsamość i pracował jako handlarz sztuką, jednak w 1997 r. zdemaskowano go i pozbawiono obywatelstwa. Prawnicy mężczyzny utrzymują, że Csizsik-Csatáry nie wiedział, gdzie są wysyłani Żydzi. Węgierscy prokuratorzy poinformowali, że zbierają informacje na temat sprawy. Uważają, że potrwa ona co najmniej kilka miesięcy. Prokurator Tibor Ibolya powiedział "The Sun", że przebywający w areszcie domowym Csatáry utrzymuje, że zaledwie wypełniał rozkazy. Odnosząc się do jego wieku, dodał w wypowiedzi dla gazety: "To, że przebywa on w areszcie domowym, już jest dla niego szokiem. Musimy zrobić wszystko, by upewnić się, że ten człowiek żyje i jest w stanie wytrzymać proces. Myślę, że sprawa potrwa miesiącami". Podeszły wiek poszukiwanych nazistowskich zbrodniarzy to częsty argument ich Efraim Zuroff z Centrum Wiesenthala uważa jednak, że starość niczego nie usprawiedliwia. Napisał w "The Sun": Mijający czas nie umniejsza winy zbrodniarzy wojennych. Starość nie powinna chronić ludzi, którzy popełniali masowe morderstwa. Jeśli Csizsik--Csatáry jest zdrowy, to nie ma powodu, by ignorować jego mroczną przeszłość tylko dlatego, że urodził się w 1916 przeszłość Csizsika-Csatáry'ego na pewno do mrocznych należy, podobnie jak innych nazistowskich zbrodniarzy już ujętych i doprowadzonych przed sąd. Węgier czerpał ponoć przyjemność z bicia kobiet batem, który nosił zatknięty za pasem. Miał zmuszać także więźniów to kopania dołów w ziemi. Gołymi rękami w zamarzniętym gruncie. Bił ich psią smyczą i lubił patrzeć, jak strzelano do nich podczas prób ucieczki. Tak wynika z dokumentów, w posiadaniu których jest Csizsika-Csatáry'ego Centrum polowało od lat. Pozostawał na pierwszym miejscu listy najbardziej poszukiwanych nazistowskich zbrodniarzy po tym, jak ujęto w latach 60. Adolfa Eichmanna, Karla Linnasa, Dinko Šakicia, Herbertsa Cukursa, Andrija Artukovicia, Franza Stangla czy Klausa Barbie. Przydomki, jakie im nadano, nie pozostawiały wątpliwości: Barbiego nazywano rzeźnikiem z Lyonu, a Artukovicia Himmlerem Bałkanów. Wszyscy ci mężczyźni zostali ujęci. Eichmann został po tym, jak agenci Mosadu wyśledzili go w Argentynie, skazany na karę śmierci i powieszony. Dinko Šakić, komendant jednego z obozów koncentracyjnych skazany na 20 lat więzienia, mówił jeszcze w 1994 r., że zrobiłby to jeszcze raz i że żałuje, iż nie zabił większej liczby Serbów. Cukurs, który lubił zamykać Żydów w płonących synagogach, został zastrzelony przez agentów Mosadu, którzy zwabili go, rzekomo w interesach, do Urugwaju (mieszkał wówczas w Brazylii).Doktor Efraim Zuroff mówi, że w czasie 32 lat, które minęły, od kiedy poluje na ukrywających się nazistów, żaden z nich nie wyraził skruchy. "Nie mówili o poczuciu winy czy wyrzutach sumienia. Nigdy" - napisał dla "The Sun". Na wolności wciąż pozostaje wielu nazistowskich zbrodniarzy. I grube ryby, jak dr Aribert Heim i Alois Brunner, bliski współpracownik Eichmanna i twórca komór gazowych, w których zginęły tysiące Żydów. Heim na liście najgorszych nazistowskich zbrodniarzy wojennych zajmuje miejsce tuż obok nazwiska dr. Mengele. O śmierci Heima poinformował w latach 90. jego syn, jednak wielu badaczy wątpi w tę wersję wydarzeń. Są i inni: 93-letni dziś Gerhard Sommer, Wołodymyr Katriuk (90), Karoly Zental (90), który polował na Żydów w Budapeszcie, Soeren Kam (90), Ivan Kalymon (91), Algimantas Dailide i Helmut Oberlander, który był częścią niemieckiego "komanda śmierci".Ujęcie ich, podobnie jak wytropienie i aresztowanie Csizsika-Csatáry'ego, nie jest tylko kwestią ukarania zbrodni sprzed lat. Jak mówi dr Zuroff, jest to kwestia odpowiedzialności naszej generacji.

Mel Brooks odświeżył obraz 41 lat później. "Producenci" - najodważniejsze, komiczne przedstawienie nazistów na ekranie i pierwszy pełnometrażowy film Mela Brooksa. Opowiada historię producenta bez grosza przy duszy i jego cichego księgowego, którzy decydują się wystawić najgorszy musical w historii Broadwayu - "Wiosna dla Hitlera".
Hitler, Chruszczow, Goering i Gomułka to wciąż honorowi obywatele Szczecina. Radni stolicy Pomorza Zachodniego w końcu postanowili to zmienić i przygotowali projekt uchwały w tej sprawie. Materiał programu "Polska i Świat" pozbywa się niechlubnych, choć nadal "honorowych" obywateli Prezydent powołał specjalny zespół, mający na celu uregulowanie tego stanu rzeczy - powiedział Krzysztof Soska, wiceprezydent ma projekt uchwały, w której podkreślono że obywatelstwa honorowe Hitlera i Goeringa są nieważne, bo ustanowili je niemieccy radni Nie ma ciągłości prawnej miedzy III Rzeszą, niemieckim a polskim Szczecinem. Uznajemy, że wszystkie honorowe obywatelstwa przed 1945 rokiem są nieważne - podkreślił zaś z tymi po roku 1945? Tu na liście są Bierut, Gomułka czy Chruszczow. Na nich też radni znaleźli sposób. - Druga część uchwały mówiąca o obywatelach w czasach PRL-u, uznająca uchwały podjęte przez Krajową Radę Miejską, Radę Narodową za nieważne - wyjaśnił Rafał Niburski, radny miejski z Nazwiska takie jak Bierut czy Osóbka-Morawski nie zasługują na to, żeby być honorowymi obywatelami - tak honorowymi obywatelami - z jednym wyjątkiem - zostaną tylko ci, którym tytuł nadano po 1990 roku. O takie porządki wiele środowisk postulowało od które mimo upływu lat o kłopotliwej historii milczą - nie brakuje. W księgach Warszawy nie znajdziemy żadnych nazwisk z okresu ponad 60 lat. - Pierwszy raz przyznano w 1918 roku, ostatni w 1929 r. Od 1934 r. do wybuchu wojny te tytuły nie były przyznawane - powiedział Sławomir Paszkiet, rzecznik Rady Miasta St. Warszawy. - Należałoby zrobić kwerendę - może to jest powód do dyskusji - co robić z takimi osobami - "honorowi obywatele" pojawiają się w stolicy dopiero w roku 1992. Choć wiadomo przynajmniej o trzech "honorowych" Warszawianach z czasów PRL. Był wśród nich szef Francuskiej Partii i Wrocław uporały się z problememTakie dyskusje Gdańsk ma dawno za sobą. Hitlerowi i Goeringowi "obywatelstwa" odebrano tam w 1945 r. Z kolei sprawę zasłużonych w PRL-u uregulowano zaraz na początku lat 90. - Rokossowski, Bierut, Kulikow, Batow - to były osoby, którym odebraliśmy te tytuły uchwałą rady miasta - wskazując jakie tytuły honorujemy - oni się w tym gronie nie znaleźli - wyjaśnił Bogdan Oleszek, przewodniczący gdańskiej rady po transformacji, zrobił Wrocław. Zatwierdzając tylko wybrane akty prawa miejscowego sprzed 1990 W wykazie uchwal, które nie będą obowiązywały znalazła się lista z honorowymi obywatelami nadawanymi przed i po II wojnie światowej - mówił Arkadiusz Filipowski, rzecznik wrocławskiego sposobem oprócz Goebbelsa i Gomułki honorowe obywatelstwo stracił również gen. Mirosław Hermaszewski. Wrocław wyjątków nie tmw/kib / Źródło: tvn24Źródło zdjęcia głównego: tvn24
Niemiecki system oświatowy przestał de facto istnieć na początku 1945 roku wraz z nadejściem ofensywy Armii Czerwonej. Po zimowych feriach, niemieccy nauczyciele nie powrócili do szkół.
Niemalże od początku inwazji Rosji na Ukrainę hakerzy głównie skupieni wokół kolektywu Anonymous przeprowadzali szereg ataków na rosyjską infrastrukturę. Wszystkie te działania mocno psuły Kremlowi krew. Jednak tym razem to Rosjanie postanowili odpowiedzieć w podobnym stylu, publikując materiał wideo, który to na swoim Twitterze podała dalej Nexta. ⚡️#Russian hackers Killnet announced the launch of a global cyber attack on the #US, #UK, #Germany, #Italy, #Latvia, #Romania, #Lithuania, #Estonia, #Poland and #Ukraine. — NEXTA (@nexta_tv) May 16, 2022 "Naziści i rusofoby" W udostępnionym filmie rosyjscy haktywiści mówią o "znoszeniu ataków nazistów i rusofobów" oraz byciu przez nich obrażanymi. Ponadto, dodają, że "rosyjski cyberspecnaz podejmuje zadanie walki za Rosję". Warto podkreślić, że nie jest to pierwsze tego typu działanie rosyjskich hakerów - szczególnie w ostatnim czasie. O ile przez ostatnie miesiące słyszeliśmy głównie o działaniach "zamaskowanych", tak ci odpowiadali tym samym, ale na o wiele mniejszą skalę. Poza tym jeszcze przed wojną głośno było o różnych próbach, a jeszcze w marcu "skanowali amerykański system energetyczny", co mogłoby doprowadzić do ataku na większą skalę. Wśród wymienionych przez Killnet państw znajdują się Stany Zjednoczone, Wielka Brytania. Niemcy, Włochy, Łotwa, Rumunia, Litwa, Estonia, Polska oraz Ukraina. Kilka dni temu pisaliśmy o tym, że grupa Anonymous zapowiedziała zintensyfikowanie działań przeciwko firmom powiązanym z Kremlem. Źródło: Na celowniku oszustów znalazły się m.in. Lara Gessler oraz Anna Lewandowska! UWAGA NA OSZUSTÓW! Odebrałam dzisiaj telefon od oszustów próbujących wyłudzić dane i pieniądze. Opublikowano: 2016-01-11 09:00:12+01:00 · aktualizacja: 2016-01-11 15:46:20+01:00 Dział: Społeczeństwo Społeczeństwo opublikowano: 2016-01-11 09:00:12+01:00 aktualizacja: 2016-01-11 15:46:20+01:00 Fot. Posłanka Prawa i Sprawiedliwości prof. Krystyna Pawłowicz wezwała na Facebooku do bojkotu niemieckich towarów i banków. W swoim wpisie stwierdziła także, że Berlin powinien spłacić historyczne długi wobec Warszawy: NIEMCY! Zanim obejmiecie Polskę „za karę” swymi sankcjami gospodarczymi, za to, że przepędziliśmy w wyborach reprezentantów WASZYCH interesów w NASZEJ Ojczyźnie, SPŁAĆCIE najpierw swe historyczne rachunki wobec Polski. Wasz Tusk polskiego ducha nie zgasił. Wasze ataki na nic, TYLKO nas JEDNOCZĄ BOJKOTUJMY, tam gdzie można, towary i banki niemieckie! Za ich „kary”, sami wymierzajmy Niemcom gospodarcze kary. Pomysł ciekawy! Pytanie, czy wykonalny, biorąc pod uwagę siłę niemieckich sojuszników wewnątrz Polski. Prej Polecamy „ książkę profesora Donalda McKale’a pt.„Naziści. Na celowniku sprawiedliwości”. Jest to przenikliwa analiza losów nazistów po II wojnie światowej. Z płynnej i precyzyjnej narracji wyłania się wstrząsająca opowieść o gorzkim kontraście między długoletnimi cierpieniami ofiar a beztroskim życiem zbrodniarzy. Publikacja dostępna na stronie: Serwis o książkach. Donald M. McKale urodził się w 1943 roku w Clay Center w USA. Do przejścia na emeryturę w 2008 roku wykładał na wydziale historii Clemson University. Nikolaus Wachsmann: W połowie lat 30. była szansa, że nazistowskie obozy koncentracyjne w ogóle przestaną istnieć. Hitler wydał jednak rozkaz zaostrzenia kursu. NEWSWEEK HISTORIA: Dziś patrzymy na obozy koncentracyjne jak na makabryczną, ale świetnie działającą maszynę. A lata 30. to dopiero próby. Naziści sprawdzają, jak daleko mogą się posunąć. PROF. NIKOLAUS WACHSMANN: Żeby wyciągnąć jakąkolwiek lekcję z tej tragedii, musimy zrozumieć, co za nią stało. Skąd się wzięły obozy? Jak je rozwijano, jakie motywacje za tym stały? Kim byli prześladowcy? Czy zagłada była zaplanowana od początku, czy rozwój obozów koncentracyjnych był improwizacją? Zrozumienie tych korzeni jest kluczowe, by zrozumieć i wyciągnąć lekcję z Auschwitz. Dlaczego pisze pan tak dużo o Dachau, a nie Auschwitz? – Dachau było jedynym obozem, który działał przez całą III Rzeszę i przez cały ten czas znajdował się pod ścisłą kontrolą Himmlera i SS. Patrząc przez druty Dachau, możemy obserwować, jak fundamentalnie cały system obozowy zmieniał się przez te wszystkie lata. W marcu 1933 r. to mały obóz z niewielką liczbą strażników i niemieckimi więźniami, głównie opozycją. W 1939 r. w drewnianych barakach zamknięci są głównie odszczepieńcy, homoseksualiści, świadkowie Jehowy i kryminaliści – wszyscy, których reżim zebrał z ulic w ramach „akcji oczyszczania Niemiec”. Kiedy w 1945 r. obóz jest wyzwalany, kilkanaście tysięcy więźniów to już ludzie z całej Europy. Po co naziści założyli w 1933 r. obóz? – Zabezpieczenie zdobytej władzy. Kiedy przywódcy NSDAP wygrali wybory, wiedzieli, że miliony Niemców głosowało na inne partie, głównie lewicowe. System obozów został więc stworzony w bardzo jasnym celu: by odizolować, a potem złamać niemiecką opozycję. Dziś trudno nam sobie wyobrazić obóz inaczej niż ciąg długich drewnianych baraków, nad którymi dymią kominy. Ale na początku lat 30. naziści zakładali je wszędzie: w starych fabrykach, opuszczonych magazynach, nawet niedziałających pubach. W samym Berlinie było ich niemal 180! Więźniowie byli tam torturowani, ale morderstw było niewiele, a część więźniów została z czasem zwolniona. Naziści na tym etapie jeszcze wierzyli, że opozycję wystarczy złamać i upokorzyć, aby przestała być niebezpieczna. I zrobili to. Dlaczego więc zdecydowali inaczej? Polityczni przeciwnicy byli w rozsypce, zagraniczna opinia publiczna słała do Berlina listy w obronie zamkniętych jeszcze opozycjonistów, zbliżały się igrzyska olimpijskie w 1936 r. – Choć dziś trudno sobie to wyobrazić, w latach 1934/1935 było bardzo prawdopodobne, że takie miejsca jak Dachau całkowicie przestaną istnieć. We wszystkich założonych na terenie Rzeszy obozach koncentracyjnych naziści przetrzymywali nie więcej niż 500 osób. Opozycji przetrącono kręgosłup, a cały system wymiaru sprawiedliwości działał pod zupełną kontrolą nazistów. Doszło jednak do kłótni w samym sercu NSDAP. Część przywódców, minister spraw wewnętrznych Wilhelm Frick oraz Hermann Göring, opowiadała się za brutalną autorytarną dyktaturą, ale opierającą się na rządach prawa. Inni – jak Heinrich Himmler – wierzyli, że reżim musi rozwijać system usytuowanych ponad prawem obozów, by łamać kolejnych przeciwników Rzeszy, którzy mogą się pojawić. Dzięki poparciu Hitlera górę wzięło drugie stronnictwo, a system obozów zaczął się rozrastać. To wtedy ruszyły rozbudowy Sachsenhausen i Buchenwaldu. Czy rola Himmlera była tutaj kluczowa? – Tak. Himmler często dokonywał w obozach inspekcji i był osobiście zaangażowany w ich rozbudowę. Były częścią jego wizji. Ale takie kluczowe decyzje nie mogły zapadać bez zaangażowania Hitlera. Mówiło się, że jeśli chce się wiedzieć, o czym myśli Hitler, trzeba obserwować, co robi Himmler. Kogo Rzesza wzięła na celownik, kiedy igrzyska dobiegły końca, a w NSDAP wygrała koncepcja Himmlera? – Naziści doszli do władzy, obiecując „oczyszczenie ulic” i przywrócenie prawa oraz porządku. Wiedzieli więc, że taki ruch spodoba się ludziom. O ile więc pierwsza fala prześladowań dotyczyła opozycji, o tyle druga skupiła się na wszystkich, którzy nie pasowali do nazistowskiej wizji „zdrowego społeczeństwa”. W ramach „oczyszczania Niemiec” do obozów koncentracyjnych trafili więc bezdomni, drobni przestępcy, kryminaliści, homoseksualiści i świadkowie Jehowy. Jestem pewien, że takie działania spotkały się z dużym poparciem części niemieckiego społeczeństwa. Ale było to dla niego jednocześnie ostrzeżenie. Państwo totalitarne pokazywało, że jeśli Niemcy nie będą się starać i wykazywać entuzjazmu wobec budowy III Rzeszy, mogą skończyć tak samo. Kiedy wrogiem numer jeden stali się Żydzi? – Często pytam studentów, kto ich zdaniem był najliczniejszą grupą w obozach, kiedy wybuchła wojna? Niemieccy Żydzi – odpowiadają. Ale prawda jest taka, że Żydzi trafili do obozów dopiero w listopadzie 1938 r., po nocy kryształowej, i wielu z nich szybko uwolniono. Maszyna zagłady miała ruszyć dopiero w czasie wojny. 1 września 1939 roku najliczniejszą grupę więźniów nazistowskich obozów koncentracyjnych ciągle stanowili społeczni outsiderzy. Obozy kojarzą się z brutalnością i bezkarnością obozowych strażników. Tak było w latach 30.? – Choć do morderstw dochodziło stosunkowo rzadko, przemoc była stałym elementem obozowej codzienności. W każdej chwili do baraku mógł wtargnąć esesman i znęcać się nad więźniami. Dla wielu strażników był to zresztą akt zemsty – nareszcie mieli w garści komunistów i socjalistów, osoby, z którymi przez całe lata 20. ścierali się w czasie ulicznych bójek. Jednocześnie rozwijał się cały system przemocy zorganizowanej, której częścią były oficjalne kary: od chłosty przez zamykanie w karcerze i wieszanie za nadgarstki po publiczne egzekucje. System był nieprzewidywalny, co było dodatkową udręką – więzień nigdy nie wiedział, za co i kiedy może zostać ukarany. Ktoś mógł złożyć na ciebie raport dziś, a karę wymierzono dopiero po dwóch miesiącach. Skąd rekrutowali się strażnicy? – Zanim wybuchła wojna, wszyscy strażnicy byli ochotnikami. Może nie wszyscy zgłosili się, by być obozowymi strażnikami, ale wszyscy z własnej woli zgłosili się do SS. Proporcje zmieniły się dopiero pod koniec wojny, kiedy na miejscach strażników umieszczano starszych żołnierzy lub po prostu tych, którzy nie byli już zdolni do walki. Oczywiście, tak jak nie było jednego rodzaju obozów, tak nie było jednego typu strażników, ale szybka brutalizacja była ich wspólną cechą. Primo Levi każe pamiętać, że to nie była jakaś horda potworów, ale normalne istoty ludzkie. – I ja się zupełnie zgadzam. Wśród strażników była niewielka liczba ludzi o naturalnych sadystycznych skłonnościach czy psychopatów. Jednak obozowe reguły bardzo szybko sprawiały, że stawali się do takich sadystycznych i psychopatycznych zachowań zdolni. Powody były różne. Część była szczerze wierzącymi w totalitarną ideologię nazistami. Byli przekonani, że to, co robią, jest dobre i słuszne. Inni – wspominał o tym komendant Auschwitz Rudolf Höss – bali się okazania słabości. Przyznawali, że zadania są trudne do wykonania, ale dostrzegali w nich triumf męskiej siły. Bez względu jednak na motywację wszyscy szybko przywykali do przemocy. Tortury, znęcanie się nad więźniami, bicie stawały się dla nich normalną częścią dnia. Tak działał ten system: ludzie robili rzeczy, o które zapewne sami siebie by nigdy nie podejrzewali. W książce cytuje pan Hannah Arendt, która nazywa obozy sowieckie czyśćcem. Piekłem nazywa obozy niemieckie: Auschwitz, Ravensbrück czy Sachsenhausen. Dlaczego nie stawiać znaku równości między obozami stalinowskimi i hitlerowskimi? – Jeśli spojrzeć na historię II wojny – i to ma na myśli Hannah Arendt – różnica jest fundamentalna. Prawdopodobieństwo śmierci w obozie nazistowskim było o wiele większe niż w obozie sowieckim. GUŁAG – choć zbrodniczy – nie miał w całym swoim systemie obozu, którego celem byłaby tylko eksterminacja. Sowiecki system nigdy nie miał odpowiednika Auschwitz. PROF. NIKOLAUS WACHSMANN jest wykładowcą współczesnej historii europejskiej w Birkbeck College na Uniwersytecie Londyńskim, autorem nagrodzonej książki „Hitler’s Prisons” oraz współredaktorem pracy „Concentration Camps in Nazi Germany: The New Histories”.„Fot. East News, materiały prasowe” Pierwsza rzecz: chcemy, żeby patostreaming został uregulowany w kodeksie karnym, ponieważ dzisiaj jest problem, z jakiego przepisu można postawić zarzuty. Druga rzecz: chcemy, żeby to przestępstwo było zagrożone wysoką sankcją karną - przekazał Michał Wójcik
Reklama Home Książki Autorzy Donald McKale Żródło zdjecia: 1 książka Żródło zdjecia: Pisze książki: reportaż Ten autor nie ma jeszcze opisu. Zgłoś autora, abyśmy mogli uzupełnić jego dane. Średnia ocena książek autora 6,1 / 10 20 przeczytało książki autora 42 chce przeczytać książki autora 0 fanów autora Zostań fanem Reklama DYSKUSJE Tytuł posta Wyświetleń Postów Ostatnia Aktywność Dodaj dyskusję Książki i czasopisma WSZYSTKIE KSIĄŻKI CZASOPISMA Sortuj: Naziści. Na celowniku sprawiedliwości Donald McKale Średnia ocen: 6,1 / 10 16 ocen Czytelnicy: 63 Opinie: 5 + Dodaj na półkę Reklama Reklama Popularni autorzy Colleen Hoover Olga Tokarczuk Remigiusz Mróz Delia Owens Jennifer L. Armentrout Przemysław Piotrowski Reklama

W III procesie norymberskim, tzw. procesie prawników, w 1947 roku na ławie oskarżonych zasiedli urzędnicy niższej rangi – sekretarze stanu w ministerstwie sprawiedliwości Franz

Dotyczy losów sprawców Holocaustu - morderców i ich współpracowników. Tego, co stało się z nimi po klęsce i śmierci Hitlera, ich Fuhrera, którego wielbili i za którym tak wiernie podążali, dopuszczając się ludobójstwa. Omówione w niej zostały postępowania sądowe wszczęte po upadku III Rzeszy w stosunku do 30 nazistów, którzy przeżyli II wojnę światową. - Gorzki kontrast między długoletnimi cierpieniami ofiar a beztroskim życiem nazistów - Wstrząsające zeznania więźniów obozów - Nie opisywana wcześniej bezkarność hitlerowskich oprawców Nie żyli zgodnie z prawem i nie zmarli zgodnie z prawem. Znajdź podobne nasze aukcje według klucza: Tytuł: NAZIŚCI NA CELOWNIKU SPRAWIEDLIWOŚCI Autor: DONALD M. MCKALE Wydawca: MUZA Rok wydania: 2013 Oprawa: OPRAWA TWARDA Format: 160 x 240 mm Ilość stron: 542 EAN: 9788377584651 Pierwsza sztuka Kolejna sztuka Maks. w paczce Płatność z góry Odbiór w PACZKA W RUCHU 4,50 zł 2,00 zł 10 szt. E-PRZESYŁKA / Paczka48 8,75 zł 1,50 zł 20 szt. Paczkomaty 24/7 9,80 zł 2,00 zł 5 szt. List polecony ekonomiczny 10,00 zł 4,00 zł 5 szt. Pocztex Kurier 48 10,10 zł 1,50 zł 20 szt. Przesyłka kurierska 12,00 zł 1,10 zł 20 szt. Płatność przy odbiorze Przesyłka kurierska 18,00 zł 1,00 zł 20 szt. Brak możliwości odbioru osobistego. Płatność z góry przez PayU lub zwykły przelew bankowy na konto mBank SA: 16 1140 2004 0000 3002 7634 1241 Zamówienia realizujemy do 2 dni roboczych od zaksięgowania wpłaty. Prosimy o sprawdzenie zamówienia przy kurierze, a w przypadku uszkodzeń sporządzenie protokołu. Przy zwykłych przelewach prosimy o podanie nicku z allegro w tytule wpłaty. Tytuł, treść i format aukcji jest własnością intelektualną spółki. Zabraniamy kopiowania tytułów, opisów i formatów aukcji. Cleanmet Sp cleanmet2016@ tel. 792-572-761 Automatyzacja aukcji wspierana przez ACERNUS - PROFESJONALNA OBSŁUGA AUKCJI NA ALLEGRO 113417 9788377584651 2016-10-15 22:07:43

Na przykład pierwszy prezydent Theodor Heuss głosował za „Ustawą o pełnomocnictwach” Adolfa Hitlera jako członek Reichstagu w 1933 roku. W czasie dyktatury naziści odebrali mu stanowiska, a on sam „musiał wiązać koniec z końcem jako publicysta”. Czasami pisywał do nazistowskiej gazety propagandowej „Das Reich”.

Opublikowano: 2016-02-19 14:40:44+01:00 · aktualizacja: 2016-02-19 15:54:18+01:00 Dział: Polityka Polityka opublikowano: 2016-02-19 14:40:44+01:00 aktualizacja: 2016-02-19 15:54:18+01:00 Fot. „To boli, ale łatwo policzyć ilu Niemców straciło życie z rąk Polaków w czasie okupacji: od 25 do 30 tysięcy. Liczba zamordowanych przez Polaków żydów jest wielokrotnie wyższa” - mówi socjolog Jan Tomasz Gross w rozmowie z niemiecka rozgłośnią publiczną „Deutschlandfunk”. Według Grossa 10 do 20 proc. mieszkańców gett z nich uciekło. Następnie „nastąpiła wielka fala, podczas której lokalna ludność zabiła swoich żydowskich sąsiadów”. W Jedwabnem i innych miastach to też były tysiące żydów. Podczas tak zwanej trzeciej odsłony Holokaustu, po likwidacji gett, po masowym mordzie w obozach zagłady, gdy 200 do 250 tys. ludzi usiłowało uciec i ukryć się wśród polskiej ludności, Polacy pomagali w polowaniu na żydów, zorganizowanego przez Niemców, ale wspieranego przez polską ludność. Tylko 40 tys. polskich żydów przeżyło —twierdzi autor „Sąsiadów”. Polacy zabili jego zdaniem więc „dziesiątki tysięcy żydów”. Zdaniem Grossa żądania, by prezydent RP odebrał mu Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi to „reakcja na artykuł, w którym napisał, że Polska jest zobowiązana przyjąć uchodźców”. Zostałem wtedy okrzyknięty zdrajcą —skarży się Gross. Według niego Polacy uważają, że w czasie II wojny światowej cierpieli bardziej lub tak samo jak żydzi. Ale to nieprawda. Zginęły przecież aż 3 miliony żydów! Polacy o tym nie wiedzą, dlatego moje książki i artykuły wywołują taka histerię. Rząd powinien zrobić coś dla nauki historii, ale obawiam się, że wtedy będą próbowali uczyć jednowymiarowej, heroicznej wizji historii, co osłabiłoby Polskę intelektualnie. Znów idziemy w kierunku autorytaryzmu —podkreśla socjolog. Jak zaznacza Kaczyński to „frustrat pełen pretensji, którego największym talentem jest niszczenie instytucji oraz inicjatyw, które są mu powierzane, jak teraz polskie państwo”. Jeśli przyjdzie ambasador do mnie i będzie chciał order, to go oddam. Na razie jednak nikt się do mnie po niego nie zgłosił. Jeśli dostanę pisemne wezwanie to wydrukuje je, oprawię w ramki i powieszę na ścianie —przekonuje. Ryb, Deutschlandfunk Polecamy „ książkę profesora Donalda McKale’a pt.„Naziści. Na celowniku sprawiedliwości”. Przenikliwa analiza losów nazistów po II wojnie światowej. Z płynnej i precyzyjnej narracji wyłania się wstrząsająca opowieść o gorzkim kontraście między długoletnimi cierpieniami ofiar a beztroskim życiem zbrodniarzy. Publikacja dostępna na stronie:
Naziści (2014) - informacje o serialu w bazie Filmweb.pl. Oceny, sezony, odcinki, obsada, dyskusje wiadomości, ciekawostki oraz galeria. Opublikowano: 2016-02-07 16:34:57+01:00 · aktualizacja: 2016-02-08 14:50:36+01:00 Dział: Świat Świat opublikowano: 2016-02-07 16:34:57+01:00 aktualizacja: 2016-02-08 14:50:36+01:00 Fot. Głupkowate to i w guście Niemców, których ulubionymi tematami satyry są fizjologiczne funkcje ciała. Szkoda, że nie potrafią się, wzorem Brytyjczyków, śmiać z samych siebie. Tyle zabawnych żartów mogłoby powstać o gwałconych Niemkach oraz przybyszach z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Gdzie byli ci satyrycy i politycy w dzień sylwestrowy? Zobacz „Mainz wie es singt und lacht” (żarty o Polsce od 2h godziny 22 minuty) Oraz satyrę „Extra 3”: Polecamy „ książkę profesora Donalda McKale’a pt.„Naziści. Na celowniku sprawiedliwości”. Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu. Głupkowate to i w guście Niemców, których ulubionymi tematami satyry są fizjologiczne funkcje ciała. Szkoda, że nie potrafią się, wzorem Brytyjczyków, śmiać z samych siebie. Tyle zabawnych żartów mogłoby powstać o gwałconych Niemkach oraz przybyszach z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Gdzie byli ci satyrycy i politycy w dzień sylwestrowy? Zobacz „Mainz wie es singt und lacht” (żarty o Polsce od 2h godziny 22 minuty) Oraz satyrę „Extra 3”: Polecamy „ książkę profesora Donalda McKale’a pt.„Naziści. Na celowniku sprawiedliwości”. Strona 2 z 2 Publikacja dostępna na stronie: Podczas tak zwanej trzeciej odsłony Holokaustu, po likwidacji gett, po masowym mordzie w obozach zagłady, gdy 200 do 250 tys. ludzi usiłowało uciec i ukryć się wśród polskiej ludności, Polacy pomagali w polowaniu na żydów, zorganizowanego przez Niemców, ale wspieranego przez polską ludność. Tylko 40 tys. polskich żydów przeżyło Dotyczy losów sprawców Holocaustu – morderców i ich współpracowników. Tego, co stało się z nimi po klęsce i śmierci Hitlera, ich Führera, którego wielbili i za którym tak wiernie podążali, dopuszczając się ludobójstwa. Omówione w niej zostały postępowania sądowe wszczęte po upadku III Rzeszy w stosunku do 30 nazistów, którzy przeżyli II wojnę światową. Premiera (Świat)16 grudnia 2011 Premiera (Polska)16 września 2013 Liczba stron544 Autor: Donald McKale Gatunek:Historyczna Wydawca: Polska: Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza Pełna obsada filmu Naziści w służbie CIA (2013) - informacje o filmie w bazie Filmweb.pl. Oceny, recenzje, obsada, dyskusje wiadomości, zwiastuny, ciekawostki oraz galeria.
Prokuratorki z Wrocławia na celowniku ministerstwa Zbigniewa Ziobry. W tle sprawa Jacka Międlara. Dwie wrocławskie prokuratorki naraziły się, stawiając zarzuty mowy nienawiści byłemu
pozycję wśród wszystkich innych form, takich jak religia, obyczajowość, sztuka czy na-uka. Jest komponentem kultury, który pozwala zrealizować działania mające wpływ na kształt rzeczywistości pozajęzykowej3. Naziści zdeformowali izanieczyścili język z taką samą sumiennością, z jaką traktowali inne zasoby kultury.
Wraca zatem pytanie - kim są terroryści - jak są werbowani i co powoduje, że przechodzą na złą stronę. Materiał z programu "Polska i Świat". TVN24. Najnowsze. Fakty. TVN24 GO.

Historia. Jak zabić czerwonego cara. Stalin na celowniku. Radziecki dyktator miał wiele powodów do obaw o swoje bezpieczeństwo. Nie budził sympatii nie tylko w krajach, przeciw którym prowadził wojnę (przede wszystkim w Niemczech i Japonii), ale też – z oczywistych powodów – wśród obywateli swojego państwa.

Choć na Ukrainie istnieje skrajna prawica, jest ona marginesem sceny politycznej, a jej wpływ na społeczeństwo został znacząco wyolbrzymiony przez Kreml. „Takie tam z UPAdliny” – czytamy w publikacji udostępnionej 16 marca 2022 r. na Facebooku. W nagraniu widać galerię handlową z podświetlonymi schodami, które pokazują swastykę.
qYa2Nhl.